Pocztówki z wakacji, czyli jak odpoczywają specjaliści od marketingu miejsc

Praca z markami miejsc wymaga nieco innego spojrzenia na świat. W praktyce wygląda to tak, że nawet podczas urlopów obserwujemy, porównujemy i zastanawiamy się nad tym, co wpływa na wyjątkowość poszczególnych miejsc. Szukamy elementów tożsamości marek, zachwycamy się, irytujemy i kolekcjonujemy doświadczenia. Co przywozimy do domów? Lokalne produkty, przewodniki, plecaki z frustracją… Każdy wyjazd to nowe inspiracje i pomysły, które prędzej czy później przydadzą się w naszej pracy.

Dziś przesyłamy Wam nasze wakacyjne pocztówki!

 

Dolce vita w Maceracie

Ewelina Ostrowska: Tegoroczne wakacje spędziłam na stażu badawczym w ramach programu REINICIALISE (Reinitialise – Preserving fundamental rights in the use of digital technologies for e-health services) przeznaczonego dla młodych naukowców ubiegających się o tytuł doktora. W ramach stażu wizytuję Uniwersytet w Maceracie (Università di Macerata: Innovation through humanism (unimc.it). Macerata jest malowniczym miastem położonym w regionie Marche. Wąskie, brukowane uliczki zdobią liczne stoliki restauracji, w których serwowane są miejscowe przysmaki. Nie jest to miejsce typowo turystyczne. Da się nawet odczuć, że mieszkańcom nie przeszkadza brak turystów. Spotykają się w gronie rodziny i przyjaciół, aby przy kieliszku wina celebrować wspólnie spędzony czas.

 

 

Minimum nudy, maksimum zabawy

Michał Basiński: Urlop z dziećmi to czas, kiedy nie możemy pozwolić sobie na kompromisy. Musi być aktywnie, ciekawie i wesoło. Zapomnijcie o leżeniu nawet na plaży, no może na chwilę. Planując wyjazd rodzinny, a w szczególności z dziećmi w wieku 6-8 lat, postanowiliśmy w tym roku pokazać najmłodszym to, co już sami znamy i lubimy. To dlatego wybraliśmy Roztocze, Polesie i krótki wypad do Sandomierza. Pierwsza dłuższa wycieczka rowerowa czy pierwszy spływ kajakowy to dla dzieci doświadczenie, które zapamiętają na całe życie. Motywacja do zrobienia czegoś pierwszy raz może być znakomitą okazją dla miast i regionów tworzących oferty turystyczne. Silne emocją sprawią, że najmłodsi zapamiętają, polubią i długo będą opowiadać o tym, gdzie były i co robiły. Jest w tym niestety także pułapka. Bo pierwszy raz może być tylko jeden. Za rok musimy zaproponować coś nowego i równie ekscytującego.

 

 

Miłość poza Zakopanem…

Paulina Kowalczyk: Każdy pobyt w Zakopanem to szybka powtórka z podstawowych błędów w komunikacji marki miejsca. Jarmarczna stylistyka bije po oczach, mnożą się pseudomarkowe produkty i wydarzenia oraz sezonowe gadżety. W tym roku hitem były długie kotopoduszki (różowe, pomarańczowe albo szare). Dla pasjonatów mody – chusty, często z ornamentem nie mającym nic wspólnego z podhalańską kulturą, falbaniasta mini z ludowym nadrukiem, plastikowe korale – wszystko co potrzebne, by w kwadrans wystylizować się na góralkę „spod samiuśkich Tater”. Wszechobecni rysownicy z ofertą tak bogatą, że każdy znajdzie coś dla siebie. Wedle potrzeb – obrazek z owcą na hali, portret „prawdziwego papieża” albo Zenka Martyniuka. Wszystko w rytmach hitu o miłości w Zakopanem. Oferta gastronomiczna, w której każda knajpa to „góralsko izba”. Przesolone wyroby oscypkopodobne pamiętające ubiegły sezon… Wystarczy jednak wejść „trochę wyżej” i pójść „trochę dalej” , by zmienić perspektywę i nabrać do miasta pod Giewontem zdrowego dystansu.

 

 

Chase your target!

Konrad Klimek: Jeżeli patrząc na zdjęcie, pomyślałeś: „O! Sky i Chase!”, to znaczy, że mamy coś wspólnego – jesteśmy rodzicami. I jako rodzice mamy pewien wycinek świata zupełnie niedostępny dla osób bezdzietnych. Psi Partol, Świnka Peppa, rodzima Kicia Kocia oraz Pucio to marki, o których nie-rodzic może powiedzieć raczej niewiele. Ceną za dostęp do tego wycinka świata często jest nieobecność w innym. Ja na przykład ostatnio uświadomiłem sobie, że moja znajomość klubów, pubów czy kawiarni na lubelskim Starym Mieście znacząco odbiega od stanu sprzed lat pięciu, czy dziesięciu.
Każdy z nas ma bardzo dużo takich wycinków rzeczywistości. Rolą strategów marketingowych jest diagnozowanie takich wycinków i analiza ich zawartości, tak by można było spozycjonować markę w takim wycinku (lub wycinkach), w którym będzie miała największe szanse na sukces. Jeżeli nam się to nie uda, no cóż, zawsze możemy przebrać się za Sky/Chase i chodzić w trzydziestostopniowym upale piękną bałtycką plażą, o której powierzchnię w najlepsze toczy się walka na parawany.

 

 

Klimt, Mozart i sznycel po wiedeńsku

Piotr Lutek: Wiedeń. To miasto, które doskonale rozumie, że dbałość o dziedzictwo i kreowanie doświadczeń to kwintesencja zarządzania marką miejsca. Strauss, Mozart, tort Sachera, sznycel wiedeński, Gustaw Klimt, secesja – to skarby tożsamościowe Wiednia. W trakcie pobytu dostajesz dziesiątki bodźców, aby dotknąć tych relikwii, uruchomić sensorykę i dogłębnie zrozumieć to miasto. Idealny przykład tego, jak to należy robić na co dzień. Na koncert zostałem zaproszony wprost z ulicy – przez człowieka ubranego w strój z epoki, ale doskonale mówiącego w kilku językach. Sznycla po wiedeńsku zrobili mi w ulicznej budzie z kebabem, dumnie podkreślając, że potrafią go zrobić doskonale (rzeczywiście tak było), natomiast ludzie stojący w kolejce do Café Central (jednej z trzech ponad 100-letnich kawiarni w Wiedniu) byli wręcz dumni, że mogą w tej kolejce stać. Co do kolejek – muzea typu Belvedere czy Schönbrunn, poza fantastyczną ekspozycją, mają mnóstwo różnych sposobów na umilenie czasu oczekiwania na wejście do środka.

 

Newsletter

Bądź na bieżąco